wtorek, 4 marca 2014

Prolog: Pierwsza konfrontacja

         Średniego wzrostu, czerwonowłosa dziewczyna była w drodze do oświetleniowców chcąc sprawdzić, jak idą przygotowania reflektorów. Była zamyślona. Z tego stanu wyrwało ją zderzenie z pewną osobą.
         - Jak chodzisz, do cholery?! - krzyknęła. Stojąca naprzeciw niej brunetka nieco się speszyła.
         - Przepraszam, ale to ty patrzyłaś gdzieś w bok… - odparła spokojnie, podnosząc z ziemi teczkę, którą upuściła wskutek zderzenia. Nieznajoma rzuciła wzrokiem na tekturowy przedmiot. Zobaczyła na nim napis „pirotechnika”.
         - Tak właściwie kim jesteś?
         - Eliza, zajmuję się przygotowaniem sceny do koncertu. - odpowiedziała dziewczyna, wyciągając dłoń.
         - Nikola… Ale zaraz, zaraz… - przymrużyła oczy. - Jak to przygotowaniem sceny? Przecież ja jestem managerem!
         Brunetka otworzyła usta ze zdziwienia. Mierzyły się wzrokiem dobrych kilka minut. Nikola była wściekła, że ktoś wtrąca się w jej robotę, natomiast Eliza nie rozumiała dlaczego dziewczyna jest do niej tak negatywnie nastawiona. Pomimo tego, była zaskoczona zaistniałą sytuacją.
         - Kurwa, mogli mnie poinformować wcześniej! Cholerni organizatorzy…
         - Nikola, tylko spokojnie. - Eliza starała się opanować napiętą atmosferę. - Posłuchaj, Rammstein jest bardzo wymagającym zespołem, może po prostu doszli do wniosku, że we dwójkę lepiej nam pójdzie?
         - Sugerujesz, że sama nie potrafię zorganizować takiego koncertu?! - oburzyła się. - Nie wiem na jakim poziomie stoją twoje umiejętności, ale chyba na najniższym, skoro okazało się, że potrzebujesz kogoś do współpracy.
         Eliza wybałuszyła oczy. Nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje. Dziewczyna obraża ją mimo, iż wcale jej nie zna, a do tego wszystkiego jest z siebie bardzo dumna. Brunetka poczuła, jak w jej oczach zaczynają gromadzić się łzy. Zwiesiła głowę. Czuła na sobie pogardliwy wzrok Nikoli. Zaczęła żałować, że podjęła się tego zadania. Czerwonowłosa wyminęła Liz i rzucając pod nosem przekleństwa ruszyła w swoją stronę. Brunetka pozwoliła spłynąć łzom po policzkach. Rzuciła okiem na trzymaną w rękach teczkę. Po chwili cisnęła nią o podłogę i ruszyła do jednego z organizatorów, by zrezygnować z tej pracy.


~Eliza~
         Nie rozumiałam zachowania Nikoli… Przecież to nie moja wina, że organizatorzy postanowili, że mamy ze sobą współpracować. Dlaczego ona uważa się za lepszą ode mnie? Nie powinnam dać sobą pomiatać i gdybym powiedziała jej kilka słów, nie zrobiłabym źle. Przykro mi, bo spotkanie Rammstein było jednym z moich największych marzeń. No trudno… Może jeszcze nadarzy się okazja, by przygotować dla nich scenę. Znajdę ją, gdy wszystko załatwię i powiem jej co myślę o jej idiotycznym zachowaniu. Nie chcę, by moje odejście było uznane jako ucieczka, ale przecież nie będę się z nią użerać i ciągle słuchać, że ona jest najlepsza, a ja powinnam czyścić jej buty. Otarłam wierzchem dłoni łzy, które płynęły po moich policzkach. Nigdy nie zostałam tak obrzydliwie potraktowana. Poczułam się jak totalne zero, jak beztalencie. Koncerty, które do tej pory organizowałam udały się wyśmienicie, to dodało mi skrzydeł i chęci do dalszej pracy. I akurat dziś, akurat wtedy, kiedy moje marzenie się spełnia, pojawia się Nikola i wszystko niszczy.
         - Eliza!
         Obróciłam się. W moją stronę biegł Mark, mężczyzna zajmujący się pirotechniką. Blondyn o szarych oczach, imponującym wzroście i zdenerwowanym wyrazem twarzy. Podejrzewałam, że z mojego powodu. Przystanęłam.
         - Gdzie są wytyczne?! - zagrzmiał. - Nie ma czasu, za dwa dni koncert!
         - Mam gdzieś pirotechnikę, ciebie i cały ten cyrk! - krzyknęłam. - Rzucam robotę!
         - Co ty pieprzysz?! Jak to rzucasz?! Na dwa dni przed koncertem?!
         - Po pierwsze, nie krzycz na mnie. - warknęłam. - A po drugie, macie drugą, lepszą managerkę, Nikolę. Idź do niej, a mi daj spokój.
         Otworzył usta, by ponownie na mnie krzyknąć, lecz ja obróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę gabinetu organizatora.


~Nikola~
         Wyminęłam Elizę burcząc pod nosem same najgorsze przekleństwa, jakie tylko przyszły mi do głowy. Nadal jestem w głębokim szoku, że mam kogoś do pomocy przy organizacji koncertu. Pierwszy raz zdarza mi się coś takiego. Organizowałam już koncert Green Day, Linkin Park i Rihanny sama, bez niczyjej pomocy. Przystanęłam by zaczerpnąć tchu. Tak bardzo się zdenerwowałam, że prawie straciłam oddech. Kiedy się uspokoiłam, ruszyłam w stronę oświetleniowców, aby zobaczyć jak idą im przygotowania reflektorów i efektów świetlnych. Po dotarciu na miejsce, mało nie wyszłam z siebie i nie stanęłam obok. Oświetleniowcy nie wykonali powierzonej im przeze mnie pracy ani w 10%. Jak wyciągnęli sprzęt z ciężarówki i go tutaj przywlekli, tak go zostawili. I ja mam się nie denerwować? Nie dość, że mam współpracownika to jeszcze moi podwładni mnie nie słuchają.
          - Ej!!! - krzyknęłam w kierunku grupki mężczyzn, której średnia wieku wynosiła 30 lat - Na co czekacie? Brać się do roboty. Koncert za dwa dni, zespół ma jutro próbę, a tutaj nie ma światła?! Nie płacimy wam za siedzenie ale za robotę.
         Oświetleniowcy popatrzyli na mnie jakbym była przybyszem z innej planety. Pokręciłam głową i westchnęłam ciężko.
         - Mam wam pokazać, jak to się robi? - spytałam lekko wkurzona.
         Podparłam się pod boki i ciskając morderczym spojrzeniem, czekałam aż szanowni panowie wezmą się do pracy. Po chwili, która dla mnie była wiecznością, mężczyźni wstali i, jakby od niechcenia, zabrali się do roboty.
         No tak, głupio się im zrobiło, że 19-letnia dziewucha dyryguje nimi. No ale trudno, ja jestem wyżej niż oni. W końcu to ja jestem managerem do spraw przygotowania sceny przed koncertem, a nie oni. Oni to tylko moi podwładni, którzy mają wykonać każde moje polecenie. Postałam tak obok nich z pięć minut, w celu dopilnowania powierzonej im pracy, by następnie udać się z powrotem pod drzwi gabinetu organizatora. Musiałam zgłosić fakt, iż oświetleniowcy leniuchowali, zamiast pracować.
         Po drodze do gabinetu szefa natknęłam się na leżącą na ziemi teczkę opisaną „pirotechnika”. Podniosłam ją. Czyżby Eliza ją zgubiła? - zastanawiałam się. W tym samym momencie, w którym pomyślałam o tej dziewczynie, usłyszałam kłótnię pomiędzy nią a Markiem, specem od pirotechniki. Nie namyślając się ani chwili dłużej, pobiegłam w kierunku, z którego dobiegały mnie krzyki. Z oddali widziałam ostro kłócącą się dwójkę ludzi. Przyspieszyłam i w ciągu kilkunastu sekund, może kilkudziesięciu, stanęłam obok nich sapiąc tak głośno, jakbym co najmniej maraton przebiegła.


         Kiedy czerwonowłosa dziewczyna stanęła obok Elizy i Marka, ciężko dyszała. Łapała oddech aby następnie móc swobodnie mówić.
             
- To ja was zostawię same. - powiedział blondyn i odszedł, uprzednio poklepując pocieszająco Elizę po ramieniu.
Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem. Nikola dostrzegła, że ów wzrok brunetki błagał o pomoc.
         - Zgubiłaś to. - odezwała się niższa z dziewczyn.
Wyciągnęła rękę, w której trzymała teczkę opatrzoną napisem „pirotechnika” w stronę Elizy. Ta spojrzała na nią z pogardą a następnie podniosła wzrok na Kwiatkowską.
        - Po co mi to dajesz?
Nikolę nieco zdziwiło zachowanie Elizy, ale nie dała tego po sobie poznać. Nadal trzymała wyciągniętą przed siebie rękę a w niej teczkę.
       - Nie zamierzasz jej wziąć z powrotem? - czerwonowłosa dziewczyna zadała najgłupsze pytanie, jakie tylko utworzyło się w jej głowie.
       - Nie, bo już tu nie pracuję. Odchodzę. - odparła Torosiewicz.
       Tym razem Kwiatkowska zdziwiła się do tego stopnia, że otworzyła szeroko usta, robiąc przy okazji reklamę swemu dentyście. Mało tego, zrobiła tak wielkie oczy, że prawie by je zgubiła. Eliza widząc to wszystko, uśmiechnęła się ledwo widocznym uśmiechem.
       - Co taka zdziwiona jesteś? Przecież sama chciałaś pracować przy organizacji tego koncertu. - stwierdziła brunetka.
       Nikola milczała. Zamknęła usta ale nadal trzymała przed sobą teczkę. Nie wiedziała, co powiedzieć. Słowa Elizy były bolesne. Dziewczyna wypowiedziała je oschle i zimnie, tak jakby chciała zranić nimi Nikolę. Ale Nikola nie pozostała dłużna swojemu pomocnikowi przy organizacji koncertu i uprzednio chrząkając, zabrała głos:
       - Wiesz? Myślałam, że skoro Rammstein biorą dwie osoby do organizacji koncertu, to chcą żeby wszystko było na wysokim poziomie. Ale jak ty odchodzisz i rzucasz to wszystko w cholerę, to koncert Rammstein szlag trafi. Chcesz, żeby w Internecie ludzie hejtowali Rammstein za ich koncert, na którym pirotechnika była o kant dupy rozbić? Proszę bardzo, droga wolna, ale ja się pod tym nie podpisuję.
       Słowa czerwonowłosej spowodowały, że Eliza poczuła, jak przez jej ciało przebiega dziwna energia. Dziwna, ale mimo to pozytywna. Odebrała od niej teczkę.
       - Udowodnię tobie i nie tylko, że pirotechnika będzie na najwyższym poziomie. To będzie najlepszy koncert Rammstein w historii ich kariery.
       Brunetka obróciła się na pięcie i poszła szukać Marka. Nikola zamarła w miejscu i stała jak słup soli z wciąż wyciągniętą przed siebie ręką.
       - No proszę... ma dziewczyna charakterek. - mruknęła kiwając z uznaniem głową, kiedy odprowadzała Torosiewicz wzrokiem. Po chwili ruszyła za nią. Kiedy zrównała się z Elizą, pociągnęła ją chamsko za rękę w swoją stronę. Wyższa z dziewcząt oburzyła się nieco zachowaniem drugiej.
       - Chciałam cię przeprosić... i pogadać. - powiedziała Nikola, posyłając Elizie ni to uśmiech ni to grymas.


***
Mam nadzieję, razem z Mezmerize, że nasze wspólne opowiadanie przyjmiecie ciepło. Jesteśmy otwarte na każdą krytykę, byle odpowiednio skonstruowaną. Wszelaki komentarz jest dla nas bardzo ważny.
Schneiderowa_95

Tak więc prolog za nami. Historia, którą będziemy tu tworzyć ze Schneiderową będzie swego rodzaju uzewnętrznieniem naszych marzeń. :) Jestem zaszczycona, że mogę dzielić bloga z tak świetną osobą, jaką jest Schneiderowa. ^^ Mam nadzieję, że spodobają się Wam nasze wspólne pomysły. :)
Mezmerize

2 komentarze:

  1. Odcinek przeczytałam przed południem, ale nie miałam już czasu na komentarz, dlatego też piszę go dopiero teraz! Wciąż jestem w szoku, pozytywnym oczywiście, i niewiele spójnych myśli krąży w mej głowie, więc z góry przepraszam za treść tego czegoś, co potocznie zwą komentarzem. :D
    Cieszę się, nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że wpadłyście na taki pomysł. Będę śledzić opowiadanie, to oczywiste!

    Życzę Wam ogromnej ilości pomysłów i niezliczonej ilości weny, bo to najważniejsze. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się bardzo ciekawie :) Już boję się co Nikola jeszcze zrobi, oby nie wyzabijały się z Elizą :) już nie mogę doczekać się 1 rozdziału :) pozdrawiam i życzę obydwu autorką bardzo wiele weny i chęci do pisania :D ;*

    OdpowiedzUsuń